W końcu! Tak mogłabym rzec :) W końcu udało nam się wybrać nad jezioro celem pławienia koni :) I w końcu tam dotarłyśmy :) Wprawdzie nie pławiłyśmy koni w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo nie było dzisiaj zbyt gorąco (o dziwo!), ale weszłyśmy do wody z końmi i na koniach, i cel uznajemy za osiągnięty :) Ale nie była to łatwa wyprawa, o nie :)

Przecierałyśmy szlaki do miejsca nad jeziorem Morliny od strony Ornowa - miejsca, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Kierowane wskazówkami ornowianki dzielnie pokonywałyśmy kolejne kilometry stępem (!), bo droga była nad wyraz kamienista przez większość trasy. A gdy przestała być kamienista, to wjechałyśmy w las i tam czekały na nas inne niespodzianki :D Kilka razy dziewczynom przemknęła przez głowy myśl, żeby jednak pojechać inną drogą, ale co tam, raz się żyje :) Przeprawa przez bród była tylko małą przeszkodą :D Największe wrażenie i niezapomniane przeżycie zapewnił nam chyba stromy wąwóz, pod który podjeżdżałyśmy :D Konie wspaniale się spisały, Kinga i Wiktoria też, więc obyło się bez przykrych zdarzeń. I wszelkie trudy wynagrodziły nam konie wchodząc do jeziora - niesamowita to była frajda :) Dziękuję Wam dziewczyny za wspaniałą przygodę :) Kiedy powtórka? :)