W ubiegłą sobotę obchodziliśmy 6. urodziny ORKIRO i w związku z tym tradycyjnie już urządziliśmy ognisko. Mimo zapowiedzianej absencji stałego ogniskowego grona, frekwencja dopisała i spędziliśmy to popołudnie i wieczór w zacnym gronie. Humory i pogoda dopisały, a to najważniejsze :) Bardzo dziękuję wszystkim za kolejny wspólny rok :) I życzę sobie i Wam następnych, coraz lepszych :)
ORKIROwa ekipa w tym roku sprawiła nam długą linę do pracy z ziemi, której to brakowało w naszym asortymencie. Wspaniały prezent! Ja z kolei nadrobiłam zaległości posobutkowe i rozdałam wykonane własnoręcznie przez naszego niezastąpionego kowala Tomka breloczki w kształcie podków. Warto było czekać :) To działo się jeszcze przed ogniskiem ze względu na późniejszą nieobecność delikwentów ;) A samo ognisko początkowo nie chciało się rozpalić, ale jak w końcu ruszyło, to pełną parą. I gałęzi nawet starczyło w sam raz :) I były pianki, kiełbaski, a nawet ziemniaki pieczone! Ale niestety nie było gitary, więc tym razem wycie do księżyca nie spędzało nikomu snu z powiek ;) A na koniec wszystko pięknie po sobie posprzątaliśmy, nakarmiliśmy konie i grzecznie porozchodziliśmy się do domów. Ja tam pamiętam, że było grzecznie bardzo, ale ktoś jednak zostawił plecak różowy dziecięcy i kurtkę dorosłą. Do odebrania na miejscu ;)