Dziwny ten pyłek był jakiś. Taki pu...pu...puchaty. Ciekawe, do czego on właściwie? I taki zapach ma.. Jakby koński rożek...
I tak jakoś się nozdrza mi do góry wykręcają... Oooooo...mam wąsik... Jednorożce też miały wąsik? I bródkę też mam... I ten płot jakby się kolorzył bardziej... Oooo...róg mam!
A teraz galopem przez chmury... Byle tylko rogiem nie zawadzić... Jaki słoń!!!
Ooo, a tam aligator... Przeskoczę, albo na róg wezmę.. Mój róg świeci!... Czy ktoś jeszcze ma róg?... Jestem jednorożcem....
A tam?... Ooo, pyłek jednorożca... Jenotorożca? Zaraz...to jednorożec... Czemu głowa mi z chmury spada?... Skąd ten płot tak blisko?... Spaaaadaaaam... Gdzie są moje szkszydła i róg??
Na grzywę jednorożca! Ale miałam gaaaaloooop!!! Łeb mi pyknął od puchatego proszku, aż mi grzywka stoi... Lepiej się do niego nie zbliżać... Chyba, że ktoś chce zostać jednorożcem. I latać. I widzieć różności. I... Gdzie jest ten puszek?
Od red.: Zanim powstaną jakiekolwiek wątpliwości, co nasze konie dostają do pasz(cz)y, spieszę z wyjaśnieniem, że ów magiczny pyłek to nic innego, jak zarodniki pałki wodnej, rosnącej na naszym stawie. Ari jest ich fanką ;)