Oj, ciężki dzień za nami... Myślę, że dla naszych zawodniczek było to najtrudniejsze z ich dotychczasowych jeździeckich doświadczeń i na długo zapamiętamy te zawody... Wszystko zapowiadało się wspaniale - dziewczyny i konie przygotowane i w formie, plan wyjazdu dopięty na ostatni guzik, transport i ekipa ogarnięte, tylko prognoza pogody jakoś nie chciała się poprawić... I niestety się nie poprawiła...
Jeszcze po przyjeździe na miejsce mieliśmy nadzieję, że i tym razem odczarujemy deszcz i że spadnie dopiero po wszystkim, ale widać nie było nam dane ;) Zaczęło się lekkim deszczem podczas siodłania i rozprężania koni, który nasilał się z każdą chwilą. W chwili wyjazdu na parkur Oliwki i Łakaty lało już na całego. Nie ukończyły przejazdu, za dużo wyłamań. Chwilę później wystartowała Anita z Ari. One na czysto. Obie dziewczyny wróciły na halę, gdzie była urządzona rozprężalnia, przemoknięte do ostatniej suchej nitki i zmarznięte, więc zapadła decyzja o powrocie do domu i rezygnacji z kolejnej kategorii, a miało to być ich pierwsze 80cm na zawodach. No cóż, widać to na razie też nie było nam dane ;) Deszcz padał nieustannie, tworząc na parkurze ogromne kałuże i coraz więcej zawodników wycofywało się ze startu. I jakby na zwieńczenie tego feralnego dnia gdzieś po drodze zgubiliśmy okienko dachowe pożyczonego koniowozu :D Taka lekcja pokory wobec życia ;) Dla nas wszystkich :) Było warto? Oczywiście! :) Be like a bison!