Tegoroczne lato jest wyjątkowo obfite w latające i dokuczające nam w czasie wyjazdów w tereny owady, dlatego jakoś tak mało w te tereny jeździmy, nad czym trochę ubolewam... Ale jeziora nie mogliśmy sobie odpuścić. Tym bardziej, że chcieliśmy zabrać tam źrebaki :) I choć wprawdzie jezior wokół nas całkiem sporo, to żadne w bezpośrednim sąsiedztwie i na każdy wyjazd trzeba zaplanować minimum 2h, z pławieniem z oczywistych względów więcej.
Dlatego wyruszyliśmy naprawdę wczesnym rankiem, dzięki czemu zdążyliśmy wrócić tuż przed upałem i muchami. Dla niektórych była to iście barbarzyńska pora, ale nikt nie narzekał ;) Nasze konie spisały się znakomicie, źrebaki również. Najodważniejsza była Łakanda, weszła z Łakatą do wody praktycznie bez namawiania. Arabki trzeba było trochę zachęcić, ale już póżniej bez problemu brodziły po płytszej lub głębszej wodzie. Aurora nawet się położyła :D Naprawdę szkoda, że każdorazowo to prawdziwa wyprawa, bo zdecydowanie częściej byśmy odwiedzali to miejsce :)