Zgodnie z obietnicą publikuję krótką relację oraz zdjęcia z weekendowego wypadu na Rajd Konny do Małej Rusi :) Dzień był bardzo aktywny, zaczął się dla nas dość wcześnie, a skończył późno, ale będzie co wspominać :) Braliśmy udział w dwóch konkursach: na 13,5km (jazda samodzielna) i 3,5km (jazda z prowadzeniem). Brawa dla wszystkich naszych zawodników: Anitki, Kingi, Lenki, Mariolki i Matyldy!

A było to tak... Nasze kucykowe stadko zapakowaliśmy rano do koniowozu i przyczepy i przetransportowaliśmy do Małej Rusi. Tutaj obyło się bez przygód, ale już wkrótce miało się okazać, że jednak nie wszystko pójdzie gładko tego dnia... Swoim pojawieniem się w małoruskiej stajni wywołaliśmy niemałą sensację ;) Szczególnie Gucio, którego wzrost był mocno poruszany podczas pierwszego badania weterynaryjnego :D Sama nie wiem czemu... :D Ale wszyscy byli bardzo mili, sędziowie rozdali nam numery startowe i cała nasze ekipa zajęła się przygotowaniami do startu. Wtedy okazało się, że brakuje ogłowia Płomyka! Było to na godzinę przed jego startem. Natychmiastowo zorganizowana pomoc wyruszyła do Brzydowa, pozostając z nami w kontakcie telefonicznym odnalazła zagubione ogłowie i wróciła do nas 2 minuty przed startem :D W międzyczasie my przygotowaliśmy wszystko do wyjazdu i już z Lenką na grzbiecie Płomyka szybko uzupełniłam braki. Ruszyłyśmy o czasie! Mimo pewnych obaw, że Anitka i Lenka mogą mieć problemy z przejechaniem tego dystansu, dotarłyśmy na metę gładko, sprawnie i bezpiecznie, chociaż nie w jakimś powalającym tempie, ale przecież nie o to chodziło :) Grunt, że i dziewczynki i kucyki dały radę! Tylko na mecie czekała nas niemiła niespodzianka, a właściwie już na ostatnich badaniach na bramce weterynaryjnej, gdzie okazało się, że nasz grubasek Płomyk miał nieregularny kłus i dostał niższą notę od pozostałych koni, spadając tym samym na 4 miejsce... Szkoda, bo Lenka zasłużyła na wygraną :) Na 13,5km jechały 4 pary (właśnie sobie uświadomiłam, że kolejność alfabetyczna koni okazała się jednocześnie kolejnością na podium): Cypis i Anita, Eddar i Kinga, Jazgarz i Ania, Płomyk i Lena. Wymieniony Eddar to arab własności p.Andrzeja Saneckiego, organizatora rajdu - okazał się wspaniałym rajdowym towarzyszem i dał Kindze na pewno dużo radości :)

Konkurs 3,5km wystartował pół godziny po naszym starcie, a zakończył się przed naszym powrotem, więc opieram się tutaj na relacjach naocznych świadków :) Gucio ponoć bardzo ambitnie podszedł do tematu i kiedy tylko kucyk idący przed nim przyspieszył, Gucio poderwał się do kłusa, a potem do galopu, na co jadąca na nim Mariolka tylko czekała. Na szczęście dystans nie był długi, bo nie wiem, czy kondycja Gucia nadążyłaby za jego ego ;) Bursztyn za to, pozostawiony głęboko w lesie, gdzie wilki czaiły się na niego z każdej strony, pokazał swoje płochliwe oblicze, ale na szczęście Matylda zachowała zimną krew i najgorszy etap pokonała na własnych nogach, a pomagająca jej Mama dzielnie poradziła sobie z obojgiem i dotarli szczęśliwie na metę, wspomagani przez naszego serwisanta, Alana :) Oba kucyki bramkę weterynaryjną przeszły spokojnie, a obie dziewczynki zajęły pierwsze miejsce.

Kończąc relację powiem, że nasz wyjazd zaliczam do bardzo udanych. Chcemy więcej? Oczywiście! Następny rajd już za rok :) Dziękuję Wszystkim za pomoc i wsparcie :) A poniższe zdjęcia, autorstwa głównie Andrzeja, mojego nieocenionego męża, pokażą Wam, jak to wszystko wyglądało :)