Po tylu latach w końcu udało nam się zrealizować marzenie niejednego ORKIROwca i dotrzeć do McDonalda, wywołując niemałe zainteresowanie po drodze. Tego dnia byliśmy sławni ;) Wiadomo, że spontaniczne decyzje są najlepsze, bo miał to być wypad tylko do Kajkowa, ale zawiało nas na drugą stronę Ostródy. Nasze konie spisały się na medal, zastrajkowały tylko w jednym miejscu - na przejeździe kolejowym. I to w momencie, kiedy szlabany zaczęły się opuszczać...

Ale na szczęście szybka ewakuacja z siodeł i przeprowadzenie w ręku zdziałały cuda, przebrnęliśmy szybko i sprawnie przez tę przeszkodę. No tak, nasze konie rzadko przechodzą przez tory i najwidoczniej mamy coś do przećwiczenia :D Moi towarzysze niedoli nie narzekali na ilość godzin spędzonych w siodłach, choć do stajni wróciliśmy już w ciemnościach. Ale mój niezastąpiony Mąż dowiózł nam odpowiednie sprzęty w postaci czołówek i kamizelek odblaskowych, więc do samego końca było bezpiecznie. Uwielbiam takie wypady!