Wprawdzie z małym poślizgiem spowodowanym różnymi zewnętrznymi okolicznościami, ale jednak udało nam się spotkać na pierwszym w tym roku ognisku poświęconym powitaniu wiosny, czyli tradycyjnemu już u nas paleniu Marzanny. Twórcy tegorocznej zimowej panny spisali się na medal, szykując dla niej tym razem dodatkową niespodziankę w postaci cegły przywiązanej do szyi, bo poprzednia, nieutopiona, straszyła nas jeszcze długo. Co mogło pójść nie tak? :D

Ano jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, który zakładał podpalenie, a następnie utopienie Marzanny w naszym stawie za pomocą wspomnianej wyżej cegły. Ów zacny plan miał na celu jej całkowitą eliminację i nastanie cudnej Wiosny :) Ale zanim Adrian dobiegł do stawu dzierżąc w dłoniach gorejącą kukłę, sznurek, którym cegła przywiązana była do szyi, stopił się pod wpływem płomieni buchających od dołu i w czasie lotu nad stawem pękł. Cegła pięknym łukiem poleciała aż nad jego środek i z wdzięcznym pluskiem powędrowała na dno, a Marzanna wylądowała kawałek od brzegu i śmiała się z nas do rozpuku pływając sobie na powierzchni z przysmaloną grzywką. Zanim została wyciągnięta z wody porządnie nasiąkła i próbowała ugasić nasze ognisko, ale nie poddaliśmy się tak łatwo :D Po wielu dmuchach i chuchach w końcu udało się przywrócić ogień i resztki kukły spłonęły doszczętnie. Uff :D Teraz już na pewno będzie z górki, chociaż ta cegła może nam się jeszcze czkawką odbić - tak zwana zemsta Marzanny ;) Zapraszam do fotorelacji :)